OFICJALNA STRONA INTERNETOWA GMINY SZAFLARY

GMINA SZAFLARY

             

BIULETYN INFORMACJI PUBLICZNEJ

.:MENU:.

- AKTUALNOŚCI
- URZĄD GMINY
- KULTURA I SZTUKA
- SOŁECTWA
- SZKOŁY
- KONKURSY
- GOSPODARKA
- ORGANIZACJE
- TURYSTYKA
- SPORT
- HISTORIA
- PARAFIE
- ZDJĘCIA
- MAPY
- PRZETARGI
- OPŁATY
- GKRPA

ELEKTRONICZNA PLATFORMA USŁUG ADMINISTRACJI PUBLICZNEJ

GMINNY OŚRODEK POMOCY SPOŁECZNEJ W SZAFLARACH

GMINNA BIBLIOTEKA PUBLICZNA W SZAFLARACH

.:FUNDUSZE EUROPEJSKIE:.

.:KALENDARZ:.

.:PODHALAŃSKA LOKALNA GRUPA DZIAŁANIA:.

.:SMAK NA PRODUKT:.

SMAK NA PRODUKT

.:BIURO INICJATYW SPOŁECZNYCH:.

.:6 LATKU WITAJ W SZKOLE:.

.:6 LATKU WITAJ W SZKOLE
WOJEWÓDZTWO MAŁOPOLSKIE
:.

.:PAMIĘTAJ O SZKOLE:.

.:NARODOWE SIŁY REZERWOWE:.

PORTAL / ŻYCIE, KTÓRE WYDAŁO TYLE PIĘKNYCH OWOCÓW… POLSKA / MAŁOPOLSKIE / NOWOTARSKI

.: ŻYCIE, KTÓRE WYDAŁO TYLE PIĘKNYCH OWOCÓW… :.

ŻYCIE, KTÓRE WYDAŁO TYLE PIĘKNYCH OWOCÓW…

      Sobotnie sierpniowe południe w dniu 11 sierpnia było pochmurne i deszczowe. Jakby niebo chciało zapłakać i pogłębić smutek grupy ludzi zebranych na nowotarskim cmentarzu. Przyszli tam, by pożegnać osobę wyjątkową, która kilkadziesiąt lat swojego życia poświęciła, służąc innym jako nauczycielka. Za jej pracowite 103-letnie życie, które dobiegło kresu 9 sierpnia 2012 roku, dziękowali jej obecni na cmentarzu krewni, przyjaciele, wdzięczni uczniowie.

Dzieciństwo i młodość
      Przyszła na świat 7 września 1909 roku w Rabie Wyżnej. Matka zajmowała się domem, wychowując gromadkę dzieci. Ojciec zaś, Władysław, utrzymywał liczną rodzinę z pensji naczelnika poczty w Rabie Wyżnej, a później w Spytkowicach, dodatkowo trudniąc się pracą organisty. Po ukończeniu miejscowej szkoły elementarnej Władysławę wysłano do Krakowa, gdzie odbywała dalszą edukację. Przypadła ta edukacja na czas odradzającej się w Polsce niepodległości. Do dziś Władysława pamięta postać naczelnika Józefa Piłsudskiego, którego jako kilkunastoletnia dziewczyna miała okazję jeden jedyny raz zobaczyć właśnie w Krakowie. Stał na ulicy w otoczeniu żołnierzy, wysoki, dobrze zbudowany, z sumiastym wąsem, przyglądający się przyjaźnie grupie dzieci, wśród których znajdowała się również ona.
      Już wtedy chciała zostać nauczycielką. Zdała egzamin do seminarium nauczycielskiego w Krakowie, ale z braku miejsc zaproponowano jej naukę w tym samym typie szkoły w Nowym Targu. Pięcioletnia seminaryjna edukacja związana była z dużym wysiłkiem finansowym, ale to jej nie zniechęcało. Jednocześnie w każde wakacje Władysława odbywała swoistą praktykę, pracując w ośrodku dla dzieci z rozbitych małżeństw w Rabie Wyżnej. To była bardzo trudna praca, bowiem do ośrodka trafiały dzieci, które bardzo mocno przeżywały rozstania swoich rodziców. Dochodziło nawet do prób samobójczych. Dlatego rolą Władysławy było uczynienie podopiecznym ich trudnego dzieciństwa chociaż trochę radośniejszym. Z zapałem organizowała im ciekawe zajęcia, zabawy, spacery. I chociaż w jej życiu pojawił się również pięcioletni okres pracy na poczcie w Chabówce (1931-36), to przecież tak naprawdę realizowała się w pracy pedagogicznej.
      W jej szczęśliwe, chociaż niełatwe życie, brutalnie wkroczyła wojna.

Wojna
      W latach 1939 – 45 rodzina Augustynów doznała wielu cierpień i tragedii. Były takie dramatyczne wydarzenia, z których udawało się wyjść obronną ręką, np. gdy Niemcy zgarnęli z drogi powracających z kościoła ojca rodziny wraz z jego bratem Mieczysławem i wywieźli ich na roboty do Austrii, skąd jednak po pewnym czasie udało im się wrócić. Takiego szczęścia nie miał jednak brat Władysławy, Bolesław, który z żoną i dwojgiem dzieci został wywieziony na Syberię, gdzie jego żona zmarła z głodu i wycieńczenia. Jemu samemu udało się przeżyć, ale rozłączony z dziećmi odnalazł je dopiero kilka lat po wojnie. Inni członkowie rodziny Augustynów czynnie włączyli się do walki z wrogiem. Siostra Władysławy, Zofia, była kurierką Dywizji Podhalańskiej w Konspiracji, a później działała w Konfederacji Tatrzańskiej, gdzie trudniła się rozprowadzaniem prasy podziemnej, dostarczając ją do Limanowej, Nowego Sącza i Krakowa. Aresztowana przez gestapo 31 stycznia 1942 r. przetrwała obóz koncentracyjny w Auschwitz, ale przeżycia obozowe tkwiły w niej już do końca życia. Trzymiesięczne tortury przechodziła w „Palace” inna z sióstr, Franciszka, od której gestapowcy chcieli wydobyć informacje o jej mężu, poruczniku wojska polskiego Eugeniuszu Iwanickim, ps. „Zbyszek”, który był szefem działu wywiadu i ochrony Konfederacji Tatrzańskiej, a szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknął aresztowania. Brat Jan, również więzień „Palace”, wrócił stamtąd z odbitymi nerkami.
      Władysława siłą rzeczy znalazła się w nurcie wydarzeń kaleczących jej bliskich. Poproszona przez siostrę Franciszkę, w grudniu 1943 roku odnalazła jej męża w Warszawie, gdzie ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem jako Leon Kuncewicz. Tam zaangażował się w przygotowanie powstania. W mieszkaniu, które zajmowali, często odbywały się narady w wąskim gronie konspiratorów, w których niekiedy uczestniczył generał Tadeusz Komorowski „Bór”. Władysława zawsze wtedy opuszczała mieszkanie. Z pokorą pełniła swoją rolę polegającą na zdobywaniu żywności, o którą w okupowanej stolicy było bardzo trudno. Ona również miała wyrobione fałszywe dokumenty na nazwisko Władysława Korczyńska. Przez kilka miesięcy pobytu w Warszawie zaznała głodu, zimna i biedy. Ale naprawdę w tragicznym położeniu znalazła się, kiedy „Zbyszek” zginął 13 sierpnia 1944 roku w czasie przejmowania zrzutu. Pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, mogła tylko przyglądać się dogorywającej Warszawie i modlić o przetrwanie. Widziała z bliska wiele okrucieństw, o których nawet po upływie kilkudziesięciu lat nie sposób zapomnieć.
      Po upadku powstania udało jej się boso i w obszarpanym ubraniu dotrzeć do Krakowa, gdzie przez krótki czas zatrzymała się u swojej ciotki. Stamtąd wróciła do rodzinnego domu.

Praca w szkole
      W powojennej rzeczywistości Władysława nie widziała dla siebie innego miejsca niż szkoła. Kierowana przez ówczesne wydziały oświaty, kolejno pracowała w Skierniewicach, Wieluniu i Kątach Walichnowskich na Dolnym Śląsku. Po czterech latach wróciła na Podhale, podejmując pracę w Sidzinie, a później w Rabce. Wreszcie 15 lutego 1950 roku stawiła się do pracy w Szkole Podstawowej w Szaflarach. Zapewne wówczas nie przypuszczała, że zakotwiczy w szaflarskim środowisku na ponad 20 lat.
      Początki, jak zawsze i wszędzie, były trudne. 65 uczniów w klasie – to obecnie coś trudnego do wyobrażenia, a z takim wyzwaniem Władysława musiała się wówczas zmierzyć. Ponadto nauka odbywała się w różnych miejscach, gdyż budynek szkoły powstały jeszcze w XIX wieku nie mógł zmieścić wszystkich uczniów w coraz ludniejszych Szaflarach. Dojeżdżała do pracy pociągiem wraz ze swoją przyjaciółką Janiną Łękawską. Przyjeżdżały jako jedne z pierwszych, a wyjeżdżały jako jedne z ostatnich. Przez jakiś czas dojeżdżała też furką do osiedla Zadział, położonego między Szaflarami a Maruszyną, zamieszkałego przez Romów. Uczyła tam dorosłych mieszkańców najbardziej elementarnych spraw. A oni za to, że umieli się już podpisać, byli jej bardzo wdzięczni.
      Wraz z pozostałymi nauczycielami 1 września 1958 roku z wielką radością rozpoczęła pracę w nowym, bardzo okazałym i na owe czasy nowoczesnym budynku szkoły. Po latach wspominała: „Byliśmy tak spragnieni pracy we właściwych warunkach, że w pierwszych tygodniach wręcz zachłystywaliśmy się obszernymi, słonecznymi, estetycznymi salami lekcyjnymi”. Klasy nadal były bardzo liczne, więc utrzymanie dyscypliny było nie lada sztuką, ale Władysława radziła sobie z tym świetnie. I chociaż była bardzo surowa i wymagająca, to uczniowie, mimo upływu pięćdziesięciu i więcej lat, wspominają „swoją panią” z wielkim szacunkiem. Podkreślają jej sumienność, sprawiedliwość, wyrozumiałość. Stanowiła dla swoich uczniów niezaprzeczalny autorytet, a przecież nie była osobą, która chciałaby za wszelką cenę pozyskać czyjeś względy, wprost przeciwnie – zawieszała swoim uczniom bardzo wysoko poprzeczkę, ale jednocześnie wysyłała im komunikat: Jestem po to, by pomóc wam ją pokonać.
      Podobnie jak uczniom zapadła głęboko w pamięć nauczycielom, którzy u jej boku stawiali pierwsze kroki w zawodzie. Od niej dowiadywali się, ze pedagog to człowiek o nieskazitelnym charakterze i wysokiej kulturze wypełniający swoją misję dla dobra społeczeństwa, a każdy członek społeczności nauczycielskiej jest odpowiedzialny za dobrą atmosferę w pracy pełną życzliwości i otwartości. Swoich młodszych kolegów i koleżanki uczyła na własnym przykładzie, co to jest takt pedagogiczny i rzetelność zawodowa. I kiedy w czerwcu 1972 roku odchodziła na zasłużoną emeryturę pozostawiała po sobie niewzruszony fundament, na którym jej następcy mogli oprzeć swoją pracę oświatową.

Wciąż obecna
      Pani Władysława Augustyn już jako emerytka utrzymywała kontakt z ukochanym szaflarskim środowiskiem. Gdy tylko pozwalało jej na to zdrowie uczestniczyła w szkolnym uroczystościach. Siłą rzeczy z roku na rok stawało się to coraz rzadsze, bo też podeszły wiek ma swoje ograniczenia. Kiedy jednak zbliżała się setna rocznica urodzin pani Władysławy, okazało się jak liczna jest grupa jej wychowanków, którzy chcieli z nią świętować tę wyjątkową rocznicę. 7 września 2009 roku w nowotarskim kościele mieszkańcy Szaflar zgromadzili się wyjątkowo licznie. Przybyły poczty sztandarowe i wielu byłych uczniów pani Władysławy, którzy przynieśli wspaniały kosz kwiatów. Mszę św. odprawił obecny proboszcz parafii Szaflarskiej ksiądz Andrzej Kamiński, a podziękowania w imieniu całej wspólnoty gminnej złożyli przewodniczący rady gminy Stanisław Szlęk i wójt Stanisław Ślimak. Do „Skalnego Dworku” – miejsca spotkania w gronie rodziny i przyjaciół szacowna Jubilatka dotarła powozem konnym z towarzyszeniem muzyki góralskiej. Tak szaflarzanie uhonorowali „swoją panią nauczycielkę”, której tyle zawdzięczali.
      Dwa lata później, 12 sierpnia 2011 roku również w „Skalnym Dworku”, byli uczniowie pani Władysławy z rocznika 1961 postanowili spotkać się w dawnym gronie, w którym oczywiście nie mogło zabraknąć ich wychowawczyni. Spotkanie dowiodło, że upływ czasu wcale nie zaciera pięknych wspomnień. Uczestnicy spotkania przypominali sobie szkolne czasy i wydarzenia – te poważne, a przede wszystkim te humorystyczne – wszystkie zaś z łezką wzruszenia w oku. W przytaczaniu różnych historyjek przodowała pani wychowawczyni.
      Pani Władysława Augustyn zakończyła swą ziemską wędrówkę w dniu 9 sierpnia 2012 roku. I tak jak w chwilach radości, również w tej chwili przepełnionej smutkiem szaflarzanie licznie stawili się na nowotarskim cmentarzu. W skupieniu wysłuchali słów księdza proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu ks. Stanisława Strojka, który mówił, że życie zmarłej wydało tyle pięknych owoców, oraz wójta Stanisława Ślimaka nazywającego panią Władysławę symbolem polskiego nauczyciela. Pochylone nad mogiłą sztandary szaflarskich organizacji wyraziły to co najistotniejsze: szacunek, wdzięczność, pamięć.

Jarosław Szlęk                   
Zdjęcia: archiwum ZSPiG w Szaflarach

Władysława Augustyn (1909 – 2012)


Zawsze wśród uczniów


Podziękowania dla szacownej Jubilatki
od najwyższych przedstawicieli
Gminy Szaflary

W otoczeniu wdzięcznych wychowanków


Całe Szaflary żegnają
„swoją panią nauczycielkę”

Spoczywaj w pokoju


[URZĄD GMINY]  [KULTURA I SZTUKA]  [SOŁECTWA]  [SZKOŁY]  [GOSPODARKA]  [ORGANIZACJE]  [TURYSTYKA]  [SPORT]  [HISTORIA]  [PARAFIE]  [ZDJĘCIA]  [MAPY]